Wspomnienia Romualda Kołodziejczyka, absolwenta Męskiego Liceum im. Jana Zamoyskiego w Zamościu. Matura w roku 1949.
Liceum w Zamościu.
Matura 1949.
Nic nie zmieniło się w składzie tak uczniów jak i grona nauczycielskiego w następnym, maturalnym roku szkolnym 1948/49. Ubył nam tylko jeden kolega, Heniek Pakuła, który musiał powtarzać klasę pierwszą licealną, obecnie dziesiątą. Dziesiątą, gdyż uległa zmianie organizacja szkoły. Miano wprowadzić obowiązkowe wykształcenie średnie dla wszystkich obywateli. Miał to być model taki, jaki był w Związku Radzieckim – powszechna dziesięciolatka. Z dotychczasowego do nowego modelu postanowiono przechodzić stopniowo, w ciągu kilku lat. Najpierw tworząc jedenastolatkę, a potem dziesięciolatkę.
Pierwszy etap, wdrożony od 1 września 1948r. obejmował obowiązkową ośmioletnią szkołę podstawową oraz klasy od dziewiątej do jedenastej, które nazwano „Szkołą ogólnokształcącą stopnia licealnego”. Tak wiec po jedenastu latach uczenia się, w roku szkolnym 1948/49 znaleźliśmy się w jedenastej klasie zamiast w drugiej licealnej. Do następnego etapu nigdy nie doszło aż do lat dziewięćdziesiątych utrzymał się model: osiem plus trzy.
U mnie zmieniło się sporo, bowiem przestałem mieszkać wspólnie z Tadkiem Klukowskim u państwa Składników. Tadek zamieszkał u pani Kasprzysiakowej, mamy Staszka, a ja początkowo dojeżdżałem do Zamościa codziennie pociągiem, a na jesień i zimę zamieszkałem na stancji u pani Paszkowskiej. Dzielna ta niewiasta, wdowa, mama córki Ireny starszej od nas o rok czy dwa, radziła sobie w życiu wynajmując dwa duże pokoje uczniom. W każdym z tych pokoi mieszkało nas po czterech. Ze mną mieszkał Heniek Cichocki, Bobek Hanaka i Janek John, uczeń nie z naszej szkoły, którego spotkałem później, w latach sześćdziesiątych XX wieku, w Tomaszowie Lubelskim. Był kawalerem, farmaceutą, kierownikiem apteki.
Staszek Kasprzysiak ułożył do melodii piosenki z filmu „Zakazane Piosenki” pt. „Teraz jest wojna…” następujące słowa:
Na rogu przy Lwowskiej
U cioci Paszkowskiej
Są chłopcy zabawa więc wre
Bo ciocia dzierlatka
Ma Irkę i latka i za mąż wydać ją chce.
W porównaniu ze stancją u państwa Składników miałem teraz zupełną swobodę. Paliło się w pokoju oficjalnie papierosy, można było wychodzić, kłaść się spać i wstawać, zasiadać do posiłków, itd. kiedy się chciało. Nie było żadnej kontroli. Nie wykorzystywaliśmy jednak swobody zanadto. Nie było np. nigdy picia alkoholu. Zabawy polegały na namiętnie rozgrywanych turniejach tenisa stołowego, gdzie podstawowymi atrybutami był duży stół i zeszyty w twardych okładkach zamiast rakietek. Często na harmonii koncerty urządzał Bobek Hanaka, na które przychodziła Irka. Każdy uczył się i odrabiał lekcje w swoim rytmie. Chodziłem jako jedyny wcześnie spać i nie znosiłem palącej się żarówki, przy której, nieraz do późnej nocy, uczyli się koledzy. Budziłem się wcześniej niż inni i uczyłem się rano. Nie było jednak między nami żadnych zgrzytów.
Zbliżała się matura. Ale jeszcze przed nią studniówka. Brałem udział w przygotowaniu auli i innych sal lekcyjnych na tę okazję. Robiliśmy to popołudniami, a ostatnie przygotowania nocą. Nazajutrz opowiadaliśmy wszystkim, że ukazało się nam jakieś niewyraźne widmo jak gdyby jeździec na koniu, być może sam hetman Zamoyski. Byli tacy, co prawda nieliczni, którzy w to trochę wierzyli. Sama studniówka odbyła się w dniu moich imienin. Nie obyło się bez życzeń i wypicia co nieco z kolegami.
Maturę, jak już wyżej pisałem, zdawałem 13 maja 1949 r. w piątek. Zdawałem sobie sprawę, że nie byłem do niej zbyt dobrze przygotowany. Byłem leniwy i niezbyt przykładałem się do nauki. Prawie nie prowadziłem notatek, polegałem na chłonnej i dobrej pamięci bieżącej. Po wysłuchaniu wykładu lub jednorazowym przeczytaniu materiału, mogłem powtórzyć go prawie wiernie. Ale po kilku miesiącach już nie wiele z tego pamiętałem. Jednak po przejściu do liceum w Zamościu od razu stwierdziłem, że wielu wiadomości mi brakuje. Nie wiele się jednak wyróżniałem, gdyż większość kolegów była z klas przyspieszonych (w ciągu dwóch lat cztery klasy gimnazjum) i uczyła się wcale nie lepiej. Maturę zdałem gładko aczkolwiek na samych prawie dostatecznych.
Więcej informacji na stronie www.szczebressyn.pl