Jak rozpoznać ludzi, których już nie znamy?
Jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych?
Jak oddzielić nagle serce od rozumu?
Jak usłyszeć siebie pośród śpiewu tłumu?
(Marek Grechuta)
Jak opowiedzieć o Marku Grechucie, niezwykłym i utalentowanym człowieku, o którym już wszystko zostało powiedziane? Również na naszym blogu – 14 czerwca 2015 roku. Jak stworzyć portret człowieka wybitnego i kochanego przez słuchaczy? Może poprzez reminiscencje ludzi, którzy go znali lub szczególnie interesowali się jego twórczością? Pretekstem do rozważań niech będzie odsłonięcie w I Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Zamoyskiego w Zamościu tablicy poświęconej temu wyjątkowemu absolwentowi z 1963 roku.
Na tablicy widnieje napis: Z TEJ SZKOŁY WYSZEDŁ W ŚWIAT wybitny kompozytor, poeta, pianista i wokalista – MAREK GRECHUTA.
Po latach, gdy był już uznanym artystą, w ostatnim studyjnym albumie Niezwykłe miejsca, Marek Grechuta wyznał, że pochodzi z miejsca gdzieś na mapy skraju. Przedstawił je w poetycki sposób: Z dala od głównych traktów, (…)/ Na południowo – wschodnich rubieżach polskości/ Stoi senna zjawa jak widok prosto z raju (…). A Zamość nazwał kameralnym miasteczkiem w nastroju kantaty.
Jurek Słupecki , kolega Grechuty, wciąż pamięta jego kamienicę z wielką arkadą, pod którą chronili się od deszczu. Siadywaliśmy w dużym pokoju Marka, na ścianie wisiały jego rysunki: krzyże i portrety dziadka. Starszy człowiek z twarzą pooraną bruzdami był jego ulubionym modelem. Razem też grali w piłkę na Plantach, bywali w parku z paczką przyjaciół, rozmawiali o muzyce i życiu. Na wagary nigdy jednak nie udało nam się go wyciągnąć. Zawsze przygotowany, świetny z łaciny, uwielbiany przez profesorów. O, pani Frania Górska od matematyki, ta to go lubiła. Ale nie mogę powiedzieć, jak trzeba było, to dał ściągnąć. Pamięta również, że Marek chodził po Starówce, śpiewał ulubioną piosenkę: Buona sera, signorina, buona sera i opowiadał dowcipy. Nigdy się z nich nie śmiał.
Pani Julia Rodzik, polonistka Marka Grechuty wspomina: był człowiekiem skromnym, ale równocześnie utalentowanym. Zawsze brał udział w akademiach szkolnych, recytował wiersze albo grał na pianinie. (Na zdjęciu wyżej: aktorzy zespołu teatralnego w strojach do sztuki „Chata za wsią”, w środku reżyser Julia Rodzik, pierwszy z prawej stoi Marek Grechuta. )
Już w liceum kochały się w nim prawie wszystkie koleżanki. Marek był chodzącym wdziękiem, romantyzmem i wrażliwością. (…) Miał ogromne powodzenie. Dwa skrzydła budynku liceum żeńskiego i dwa męskiego zajmowały czworobok Akademii Zamojskiej. Wspólna był biblioteka. Podczas dużej przerwy wszyscy wylegali na zewnątrz, by sobie pogadać. Na Marka dziewczęta chciały chociaż popatrzeć – wspomina w książce Marty Sztokfisz Chwile, których nie znamy Halina Marmurowska – Michałowska, miłość Grechuty z młodzieńczych lat.
Piotr Linek, nauczyciel i absolwent naszego liceum w czasie uroczystości odsłonięcia tablicy poświęconej Markowi Grechucie powiedział o nim: artysta kłopotliwy. Dlaczego? Dlatego, że to: piosenkarz, wykonawca, autor tekstów, artysta estradowy. Słowniki i leksykony umieszczają jego nazwisko przy hasłach poezji śpiewanej, piosenki poetyckiej, autorskiej czy literackiej. I śpiewał poezję, interpretował, był autorem utworów o niezaprzeczalnej wartości literackiej. (…) Kim więc był Marek Grechuta? Architektem z dyplomem, ale nie w tej dziedzinie zyskał szacunek powszechny. Artystą – malarzem, ale i w tym przypadku grono wtajemniczonych i ceniących jego pracę jest raczej wąskie. Choć w obydwu dziedzinach był aktywny, twórczy a nawet profesjonalny. Traktował je prywatnie. Piotr Linek nazwał go też poetą słowa, dźwięku i obrazu. Powiedział: Marek Grechuta jest poetą w świecie dźwięków. Jego muzyka nie jest ani tłem, ani ilustracją. Owszem, podkreśla znaczenie słów, wyostrza je, wyznacza kierunek interpretacji. To ona, doskonalej niż słowo, z którym stanowi integralną jedność, wyraża emocje, decydując o ostatecznej percepcji. Znakomitym tego przykładem są kompozycje do wierszy Mickiewicza, Nowaka, Witkacego, Leśmiana. Nadają poezji oryginalny kształt, nie zatracając tożsamości literackiego pierwowzoru.
Danuta Grechuta, żona artysty mówi: Dołączył do grona (…) poetów z duszą na ramieniu. Gdy zaczął śpiewać z zespołem Anawa, (…) Marek (…) przeczesywał tomiki naszych najwspanialszych poetów i wybierał perły. Z takich piosenek składały się programy jego pierwszych koncertów. „Niepewność” Mickiewicza stała się przebojem, co było dość niezwykłe. Koncerty były więc nasycone poezją najwyższego lotu, a Marek wyczuł, że trzeba je troszeczkę sprowadzić na ziemię i właśnie wtedy zaczął pisać teksty. Intuicja podpowiadała mu, jakiej piosenki brak w programie, żeby koncert był pełny, satysfakcjonujący. Chciał, żeby ludzie nie tylko pogrążali się w zadumie, ale też mogli się bawić. Tak powstawały teksty piosenek „Nie dokazuj”, „Będziesz moją panią” czy „Wiosna, ach to ty”. Wprowadzały radosną atmosferę.
Pisano o nim jako złotowłosym chłopaku nieruchomo stojącym przed mikrofonem. On sam to tłumaczył potrzebą skupienia i dodawał: Próba nadinterpretacji poezji poprzez jakieś ruchy byłaby niewłaściwa. Poezja jest sferą wyobrażeń. Skoro publiczność stara się siedzieć w skupieniu, żeby wysłuchać piosenki, podobnie powinien zachowywać się wykonawca.
Grzegorz Turnau uważa, że: Grechuta nigdy w tym, co tworzył, nie ulegał naciskom trendów, mody, image’u. Robił to, co chciał i tak, jak chciał. To muzyka, która jak niewiele innych, wymyka się zaszufladkowaniu w konkretną „erę”.
Wojciech Majewski – pianista jazzowy – napisał : Marek Grechuta nie przyszedł na niczyje miejsce i przez nikogo nie będzie zastąpiony, to jest taka postać, do której będziemy wracać jak do źródła. Nikt nie próbuje wchodzić w jego buty, można tylko próbować przemierzać te ścieżki, którymi on chadzał.
Jan Kanty Pawluśkiewicz – kompozytor piosenek, muzyki teatralnej i filmowej wyznał: Od początku widziałem w nim osobowość z niesłychanie rozbuchaną wyobraźnią muzyczną i architektoniczną.
Marka Grechutę uważam za najgenialniejszego piosenkarza polskiego – przyznawał z kolei Piotr Skrzynecki. – Podoba mi się jego secesyjna ornamentyka muzyczna. Nie wątpię, że jest niepowtarzalnym i jedynym oryginalnym pieśniarzem w Polsce.
Marek Grechuta miał i inny talent: rysował, malował, tworzył grafiki. Był zafascynowany malarstwem i wyznał: Pisałem piosenki z inspiracji obrazami Modiglianiego, Picassa, Degasa, Renoira, Wyspiańskiego. Waldemar Żyszkiewicz – poeta i dramatopisarz, podkreślając wyobraźnię plastyczną Grechuty, w wierszu Marek G. śni niespokojnie napisał: Śni swoje ogrody, pastelowe irysy/ frontony nieziszczalnych pałaców/ pokryte bujnym winobluszczem.
Artysta odszedł 9 października 2006 roku i został pochowany w Alei Zasłużonych Cmentarza Rakowickiego w Krakowie. Jego trumnę nieśli przyjaciele z Piwnicy pod Baranami, między innymi: Grzegorz Turnau, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Zbigniew Preisner.
Kim więc był Marek Grechuta? Kim bardziej: piosenkarzem, poetą, pianistą czy może kompozytorem? Odpowiedź jest chyba oczywista! Był po prostu wielkim i niepowtarzalnym artystą, który urzekał niemal wszystkich. Jego słowa i muzyka magnetyzowały publiczność, zapraszając ją do magicznego świata. I tak jest do dziś – twórczość Marka Grechuty kochają wszystkie pokolenia. A my możemy być dumni, że to właśnie w naszym liceum jako młody chłopak zdobywał wiedzę oraz odkrywał swój talent.
Blogerki